Nastepny watek ktory tak sobie czytam i zastanawiam sie ile razy dyskusja zatoczy jalowe kolo. Pozwole sobie dolaczyc do poprzednikow i zamiast meritum zaczac od dygresji. Jesli ktos uwaza, tak jak i ja ze to bezsens moze ten fragment przeskoczc.

Wielu dyskutantow widzi tylko ogromne wady obecnego systemu i/lub prowadzi jakies osobiste wendetty przeciw czlonkom KTJ, zarzadow klubow itd. itp. Czy ci drodzy przyjaciele zastanowili sie jakie mamy alternatywy? Tak sie sklada ze "postawieni pod przegierzem" czlonkowie KTJ tez nie sa tak do konca z obecnej sytuacji zadowoleni. Daleki jestem od wystawiania KTJ jakiegos swiadectwa moralnosci; mam czesto gesto inne poglady. Z drugiej strony rozmawiajac od czasu do czasu z Agnieszka, Jacosiem, Andrzejem, Markiem ciagle slyszy sie te same skargi: idei w srodowisku jest mnostwo, tylko jak trzeba kogos do pomocy by je wprowadzic w zycie to jakos luzno robi sie wokol.
Narzekania na "klike Andrzeja" slysze juz od ok. 15 lat. Sam bylem swiadkiem jak na pewnej wyprawie "inny gniewny" montowal juz kompletny gabinet cieni, wlacznie z niezbednymi koalicjami na nastepny zjazd KTJ majacy ta klike raz na zawsze wyslac w tajge i wprowadzic programy cudownego uzdrowienia ruchu speleo w Polsce, tak by KTJ byla kura znoszacaca zlote jajka dla w pelni zadowolonych grotolazow. Pomijam fakt, ze glownie chodzilo o redystrybucje pod wlasnym katem srodkow "wychodzonych" (bo panstwo chociaz daje, to jednak nikomu nie wciska na sile) przez ta zla KTJ srodkow, to od tego czasu uplynela juz niejedna kadencja i jakos nikt nie pobiegl szturmem za czerwonym sztandarem, nie wzial na siebie zwiazanych z tym obowiazkow i zostalo nam "zlo konieczne".
Moze wypda przypomniec ze zaden ze znanych mi czlonkow KTJ nie jest bogatym bezrobotnym i wszyscy musza godzic spoleczna dzialalnosc w KTJ, czesto rodzine i prace zarobkowa (za mniejsze badz wieksze pieniadze). Do tego to co Jacoos widzi tak pozytywnie, to ze wszyscy ww. aktywnie chodza po jaskiniach, jest dodatkowym czynnikiem ze maja jeszcze mniej czasu na ta niewdzieczna robote w KTJ. Robia to poniekad z koniecznosci po to by miec baze ktora daje im mozliwosc dzialania. Tu klania sie to wiecznie obecne w polskim srodowisku holdowanie "osiagnieciom". Jesli nie "umiesz chodzic po jaskiniach" to jestes dupa, rowniez jako czlowiek (lekkie przerysowanie dla podkreslenia). To msci sie brutalnie tak w klubach jak i w zwiazku. Czy sekretarz badz skarbnik musza byc goscmi lojacymi studnie x w czasie y minut by miec jakis autorytet w klubie? Czy gostek zalatwiajacy caly ten popierowy chlam w dzungli przepisow przez ktore trzeba sie "przeeksplorowac" z wiekim nakladem czasu i zaangazowania jest dla srodowiska mniej warty niz "zawodnik" przechodzacy (obecnie lub w przeszlosci) z crollem zaciski w np. 7-miu Progach? Ta postawa sprawia ze, moim zdaniem, wiele wartosciowych jednostek wraz za zakonczeniem "kariery zawodniczej" znika z horyzontu, mimo iz w innych ukladach mogli by jeszcze z wielka osobista satysfakcja sluzyc klubowi czy zwiazkowi, czyli nam wszystkim. Jak sie rozejrze po znanych mi srodowiskach na zachod od Odry; Tam docenia sie rowniez poswiecony czas i osobiste zaangazownaie i co poniektorzy "zawodnicy" wozacy sie na wyprawy mieliby, mimo niewatpliwych sukcesow, pewne problemy z akceptacja w srodowisku.
I jesli komus cos sie nie podoba zawsze moze zalozyc konkurencyjny zwiazek, nawet sportowy i po "odbiciu" KTJ PZA niezbednej ilosci klubow stac sie oficialnym reprezentantem srodowiska. Sprzet mozna przy tym kupic chocby w kultowym sklepie na Widenmayerstraße., w koncu jesli srodowisko wyniesie sie z dzialalnoscia (co wcale nie jest takie proste jak sie wielu zdaje) w znacznej czesci do Austrii, to dla wielu jest to po drodze.

MERITUM WYPOWIEDZI:

Zalozenie wlasnego zwiazku sportowego, choc formalnoprawnie bardzo proste wydaje mi sie najgorszym z mozliwych rozwiazan, dosadniej powiedziawszy absurdem. Faktem jest ze PZA reprezentuje kilka dyscyplin; wspinaczke, narciarstwo wysokogorskie, alpinizm jaskiniowy i zapewne moznabyloby jeszcze cos dorzucic. Secesja wiec nie powinna byc zbyt trudna, tylko co na niej zyskamy?
Koniecznosc ponownego wydeptania sciezek w sporcie z pozycji malego zwiazku w konkurencji z bogatym w tradycje PZA.
Secesja bylaby typowym "pyrrusowym zwyciestwem", koniecznoscia dodatkowego wlozenia znacznego nakladu pracy by stanac tam gdzie jestesmy obecnie.
Inna opcja, z dala od sportu oznacza przynajmniej na poczatek rezygnacje nawet z tych mizernych subwencji jakie KTJ otrzymuje w chwili obecnej.
Ale istnieje jeszcze inna mozliwosc; zapewne wiekszosc statutow klubow przewiduie mozliwosc wstepowania klubow do zwiazkow o pokrewnym profilu dzialania, z akcentem na zwiazkow, liczba mnoga, bez jakiejs fiksacji na PZA. Co stoi na przeszkodzie by kluby ze swoim sportowym profilem byly w PZA, i jednoczesnie w innym niesportowym lub naukowym zwiazku badz federacji. Byc moze nawet rozbudowa jakiejs istniejacej organizacji wchodzilaby w rachube. Niewatpliwa zaleta takiego rozwiazania jest mozliwosc plynnego przejscia z jednego pionu w drugi bez ryzyka palenia za soba mostow i rewolucyjnych zmian.
Mozna rowniez sprobowac dzialac na dwa fronty w mysl przyslowia "pokorne ciele ....".
W tym wspanialym scenariuszu widze tylko jeden mankament; czy znajda sie ludzie majacy zapal, rozsadek, czas i mozliwosci wprowadzenia go w zycie.