Re: Hit sezonu!
Autor:
Jacooś (Moderator)
Data: 11 Mar 2010 - 14:49:56
Witam
Przepraszam, kilka dni byłem bez komputera (skradziono mi w Krakowie za pomocą "cegłówki" w szybę samochodu).
Wywołany - odpowiadam:
"Statystycznie" - tak, masz racje, ale statystycznie co piąty człowiek jest Chińczykiem.
Kręcenie filmów, zwłaszcza popularnonaukowych, to też pewna forma ochrony przyrody - dla jaskiń lepiej że ludzie oglądają je na ekranie niż każdy z nich osobiście. Idąc Twoim tropem (choć to dalekie porównanie), każda sekcja zwłok na zajęciach anatomii byłaby bezczeszczeniem tych zwłok przez studentów medycyny do spółki z profesorem.
Co do filmów fabularnych. Byłem świadkiem rozmowy z-cy dyrektora TPNu (S.Cz.) z filmowcami. Gdy podał stawki (bardzo wysokie) za dzień zdjęciowy, a filmowcy przyjęli je z uśmiechem, powiedział, że to porażka TPNu, bo oznacza, iż stawki są za niskie - powinny być tak wysokie, by nie opłacało się kręcić na terenie parku narodowego filmów, które można nakręcić poza terenem chronionym. I z tym się zgadzam, rozumiejąc w domyśle, że pieniądze za takie kręcenie trafiają na rzecz ochrony przyrody.
Pracowałem jako konsultant przy kręceniu "Pręgów" (wielu innych grotołazów brało udział w tej produkcji, jako statyści, dublerzy itp, scenariusz napisał grotołaz, umieścił akcję w Tatrach, i dał zarobić kolegom). Ten film rzeczywiście mógł być kręcony poza TPN, lecz nie od nas to zależało - zdjęcia kręcone były m.in. w jaskiniach: Mylnej, Dziura i Dudnicy. Natomiast, skoro już był kręcony w Tatrach, to chyba dobrze że dzięki udziałowi grotołazów, nie ma w nim zarzucania lassa na stalagmity (Zuzanna i Chłopcy), czy "Mija czternasta godzina akcji, dochodzimy do sali Francuskiej" (Projekt X). I tak nie udało się wyperswadować Pani Reżyser (uroczej Magdzie Piekorz, pozdrawiam!) pewnych absurdów (np.solowa akcja nurkowo-linowa). Nie wspominając o tym, że będąc "w środku wydarzeń" mogliśmy pilnować, by nie doszło do zbrodni przeciw przyrodzie.
Czy udział w kręceniu takich filmów uważam za moralny i "statystycznie taki sam" jak udział w imprezach integracyjnych? Nie wiem, mam ambiwalentne odczucia; odpowiem anegdotą:
"Wspólnota Żydowska zarzucała jednemu z Żydów, że w swoim kantorku sprzedaje antysemicką gazetę. Na co on:
- Jeśli ja, Żyd, z każdego sprzedanego za złotówkę egzemplarza, mam 50 groszy zysku, to ta gazeta dla mnie wcale nie jest aż tak antysemicka".
Pozdrawiam serdecznie,
Włodek "Jacooś" Porębski