NIESTETY, problem ciągle rozbija się o podstawowe pytania jak np. Komu najbardziej zależy na jaskiniach?

Dla mnie odpowiedź jest oczywista - grotołazom. To oni wchodzą do jaskiń bezinteresownie, oni je odkrywają, dokumentują, informują świat o ich istnieniu i wartości. Problemy zaczynają się potem:
organy ochrony, które do tej pory nie miały pojęcia o danej jaskini zakazują odkrywcom i innym wstępu do niedawno "nieistniejącego" sanktuarium przyrody;
następnie "sportowcy, ekstremaliści i inni wyczynowcy" napierają na obiekt w celu jego pierwszego zdobycia i przełojenia najlepiej najmniejszym kosztem (w stylu himalajskich wypraw - górę złoić, a syf zostawić);
dalej pojawiają się często Ci sami ekstremaliści, tylko z klientami - wtedy celem nie jest już jaskinia, jej poznanie czy sława, tylko pieniądze - w tym przypadku najgorsza motywacja.

Oczywiście w każdej z wymienionych grup tj. grotołazów, ekstremalistów czy imprezowiczów jest odsetek takich, którzy "robią syf", ale śmiem twierdzić, że wśród grotołazów jest ich najmniej, bo wśród nich grotołazi są najbardziej świadomi. Tak czy siak każdy z nas wie ile sam naśmiecił i ile cudzych śmieci wyniósł.
W przypadku Tatr i częściowo Jury problem polega na tym, że ciągle musimy udowadniać, że my grotołazi nie jesteśmy wielbłądami. Za mglistą, ustną obietnicę legalnego powrotu do odkrytych przez nas jaskiń wykonujemy pracochłonne i kosztowne "oceny stanu środowiska". TPN nie ponosi żadnych kosztów, gra na zwłokę akuratnie powołując się na przepisy Natury 2000 i inne europejskie i w żaden sposób nie wywiązuje się z obietnic.

Dlaczego? - trzeba znowu wrócić do pytania z początku postu ->
dlatego, że w Parku jest tylko kilka osób wiedzących coś więcej o jaskiniach;
dlatego, że we wszystkich Parkach Narodowych rządzą leśnicy - oni po prostu nie rozumieją tego tematu - leśnik w lesie widzi kubiki drewna, a w jaskini nie widzi nic, co najwyżej szkodliwość ścieżek do otworu;
dlatego, że pracownik Parku chroni i zabrania najczęściej z obowiązku i za pieniądze - to po prostu jest jego praca, brygady ścigająco-kontrolującej pod otworami w ogóle nie interesują jaskinie i nigdzie głębiej się nie zapuszcza, żeby zobaczyć jak jaskinia "się ma".

W związku z tym, jeżeli "ochroniarz" nie rozumie co ma chronić, to po prostu zabrania, tak na wszelki wypadek, każdemu, tak jak w XIX wieku. Według mnie taki jest mechanizm. Nie bez powodu wspinacze mają więcej swobody, w końcu leśników-wspinaczy jest więcej niż leśników-grotołazów. Żeby zrozumieć, że środowisko nieanonimowych grotołazów jest sprzymierzeńcem jaskiń, trzeba chcieć zrozumieć same jaskinie, ale mam wrażenie, że nie ma na to czasu, bo to się nie opłaca...