Moim (właściwie to nie moim, bo znanym od dawna, ale przyjąłem go za swój) patentem na uciskające taśmy biodrowe jest ich popuszczenie, dobre ułożenie jajek i kombinezonu jeszcze przed dziurą i w końcu ciągły ruch. Taśmy najbardziej dają o sobie znać przy bezkonstruktywnym wiszeniu (każdy, kto miał okazję na kursie symulować ofiarę wypadku ściąganą z liny przez innego kursanta, wie o czym mówię
). Niekiedy pomaga też przecięcie tasiemki trzymającej taśmy biodrowe do kupy (nie do taśmy wokół pasa, tylko obie "nogawki" ze sobą) ma ona charakter estetyczny i pomaga przy zakładaniu uprzęży, jej brak nie wpłynie na parametry wytrzymałościowe. Tak naprawdę każdy ma inną konstrukcję tyłka i uprząż trzeba dobrać eksperymentalnie. Jednym pasują 2-punktowe (jak Lhotse czy Petzl), inni mogą wysiedzieć tylko w 4-punktowych (jak u Kotarby). Uprząż to nie fotel i trzeba się z tym liczyć, jednak sprawiany ból nie powinien pochłaniać naszej uwagi (a gniecenie po jajkach naprawdę nie daje myśleć o niczym innym :D), bo wtedy łatwo o wypadek.