Witam!
Właśnie wróciłem z kilkudniowych wojazy po jaskinkach Zalesiańskiego Parku Narodowego i okolic Olsztyna. Ale chyba każdą z nich opiszę w osobnym poście, tzn. ich stan na dzień dzisiejszy. Zacznę od Cabanowej.
Do tej jaskinki w Towarnych robiłem już kiedyś podchody, ale jakoś wizja strasznie wąskiego przecisku przy wejściu, a potem tej kolonii pająków Meta Mandri (czy jakoś tak) skutecznie mnie odstraszały. Ale byłem tam z kumpelą moją jaskiniowo-ściankową [chociaż ostatnio bardziej tylko jaskiniową] i ona weszła pierwsza [zmieniamy się co jaskinię, jeżeli chodzi o prowadzenie]. I weszła i wsiąkło ją. To trzeba było wejść za nią. Okazało się, że pająków nie było żadnych [chociaż specjalnie to ja się nie rozglądałem w tym korytarzyku
], a sama jaskinia zrobiła na mnie niesamowite wrażenie.
Jednak, co zauważyłem w większości jaskiń - o ile zostawianie świeczek jest spowodowane myśleniem o innych, następnych, którzy dwiedzą jaskinię, to jednak apeluję, aby zabierać ze sobą wypalone już świeczki- teelighty. Bo to jednak nie zdobi jaskini.
A Towarna i Dzwonnica? Bez ekscytacji żadnych. Drugi raz tam byłem, a najbardziej zapamiętałem... martwego lisa leżącego u wejścia i... menela jakiegoś [sic!], który kręcił się przy wejściu.
Stamtąd udaliśmy się do kamieniołomu w Kielnikach.