Po tragicznej śmierci grotołaza prokuratura przyjrzy się jaskiniom na Jurze
28.04.2014
Cały tekst: [
czestochowa.gazeta.pl]
To był przypadek - mówi Piotr van der Coghen, ratownik górski, rzecznik Grupy Jurajskiej GOPR, poseł PO. - Musimy to sprawdzić - twierdzi jednak prokuratura i wszczyna śledztwo w sprawie "nieumyślnego przyczynienia się do śmierci" 30-letniego mieszkańca Łodzi.
Jak informowaliśmy, wypadek zdarzył się w sobotę w Jaskini Wierna w Ostrężniku (gm. Niegowa). Opiekuje się nią Stowarzyszenie na Rzecz Ochrony Podziemnych Zjawisk Krasowych "Speleo-Myszków". Wejście zabezpiecza krata otwierana tylko na jeden wiosenny weekend. Właśnie teraz wypadła tegoroczna okazja do zwiedzenia jaskini. W sobotę weszło do niej co najmniej kilkadziesiąt osób. Wśród nich 30-letni łodzianin, doświadczony speleolog. W jaskini spadł na niego około półtoratonowy głaz, który oderwał się od stropu. Mężczyzna zmarł. Inni grotołazi wezwali pomoc.
Akcja wydobywania ciała rozpoczęła się ok. godz. 17 w sobotę i trwała do 8 w niedzielę. Do Ostrężnika przyjechali m.in. ratownicy z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego z Bytomia. Trzeba było wykuć i odkopać nowe przejście do jaskini. Jak potem oceniono, była to najtrudniejsza akcja w historii GOPR-u na Jurze.
- Niektóre osoby, które weszły w sobotę do jaskini, były początkującymi grotołazami, nieprzygotowanymi do tej wyprawy. Wśród nich jeden pan z synem, którzy wymarznięci i wyczerpani nie mieli siły sami wydostać się z podziemi - relacjonował Piotr van der Coghen. -
Mieliśmy ogromne problemy z wydobyciem ciała. Na końcu zamykanej jaskini wylany jest bowiem żelbeton, zaś jedynym wyjściem jest wąska stalowa rama. Nie ma możliwości, by wyciągnąć tamtędy człowieka. Nie wyobrażam sobie, jak ewakuować stamtąd osobę ze złamanym kręgosłupem czy udem. Przy okazji tej tragedii światło dzienne ujrzał problem zamykania jaskiń. Może służy to ochronie przyrody, ale stanowi śmiertelne zagrożenie dla ludzi. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie się chciał tam wcisnąć, a my nie będziemy mogli mu pomóc - mówił "Wyborczej" van der Coghen.
W poniedziałek Prokuratura Rejonowa w Myszkowie wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego przyczynienia się do śmierci grotołaza.
- Zbadamy wszystkie okoliczności sprawy. Czy do jaskini wchodziła zorganizowana grupa, czy wchodzący byli odpowiednio wyszkoleni i przygotowani, czy ci, co mieli jaskinię pod swoją pieczą, puścili wszystkich "na żywioł" - mówi Tomasz Ozimek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie. Nie ukrywa, że dla śledczych medialne opinie van der Coghena mają znaczenie. - Być może sprawie eksploracji jaskiń na Jurze trzeba się przyjrzeć w szerszym kontekście. Musimy zweryfikować m.in. to, co ratownik górski mówił o zamykaniu wejść do jaskiń - dodaje prokurator Ozimek.