Witam.
Do napisania tego tematu, skłoniła mnie dyskusja pt. "Wchodzenie do jaskiń w zimie, a ochrona nieoperzy" , która wywiązała się w temacie nt. Pietrowej Szczeliny (pomijając fakt, że jej poziom zaczął się robić żenujący, ale to już zupełnie inna sprawa), oraz wizyta w rezerwacie Sokole Góry w pewien wolny dzień. Koledzy Grotołazi! Dużo tutaj piszemy, sami narzucając sobie pewne zasady i obostrzenia. I bardzo dobrze, bo przecież kochamy jaskinie nie tylko dlatego, że są dla nas wyzwaniem sportowym, ale również cennym i bardzo kruchym ekosystemem. Ale na litość Boską, są w tym kraju przepisy i służby które są powołane do tego, żeby te przepisy egzekwować. Służby dodam, utrzymywane z pieniędzy publicznych ("I kto za to płaci? Pan płaci, Pani płaci, my płacimy. Społeczeństwo", że zacytuję klasykę
. I tu przechodzę do wizyty w "rezerwacie" Sokole Góry - "rezerwacie" celowo napisane w cudzysłowie. Nadleśnictwo Złoty Potok, któremu podlegają te lasy, posiada dwa etaty Strażników Leśnych. Dodatkowo RDLP Katowice ma grupę interwencyjną tejże służby. Jakie uprawnienia ma ta formacja, każdy może sobie sprawdzić, nadmienię tylko że bardzo szerokie, włączając w to używanie środków przymusu bezpośredniego, legitymowanie podejrzanych i świadków, konfiskatę sprzętu użytego do popełnienia wykroczenia i oczywiście nakładanie mandatów. I teraz ja się pytam - gdzie oni są, do jasnej cholery? Przecież to nie jest akcja wymagająca quadów, noktowizorów, blokad drogowych i broni maszynowej. To akcja wymagająca bloczka mandatowego i spaceru w miły dzień pod J. Koralową, Studnisko czy Wszystkich Świętych. Pieniądze leżą na ziemi - to są grube tysiące za jeden dzień roboty. Tysiące, które można przeznaczyć na ochronę przyrody. To są absolutne jaja, łamanie prawa w biały dzień, a instytucje mające władzę, żeby to ukrócić, w ogóle są niewidoczne. My sobie tutaj możemy bić pianę - ja wchodzę w zimie, a ja nie wchodzę, ale gdyby Nadleśnictwo ruszyło dupę, to w ogóle taka dyskusja miałaby cechy akademickiego gadania.
Pozdrawiam.