Czy Jaskinia Józefa będzie jedną z największych na Jurze
Autor:
Beskidowiec (IP zapamiętane)
Data: 23 Sep 2008 - 22:03:07
Prolog.
Pierwszy raz teren, na którym leży Jaskinia Józefa penetrowałem przy okazji treningu orientacji biegowej - przed zawodami Pucharu Wawelu w drugiej połowie lat 90 ubiegłego stulecia. Bywałem co prawda często w pobliżu, lecz dokładnie z tym jurajskim masywem zapoznałem się dopiero w czasie treningu. Zauważyłem, iż wzgórze na którym odbywałem trening jest jakby nieco bardziej predysponowane do wystąpienia w nim jaskiń, niż wiele poprzednich terenów, które były w moich zainteresowaniach speleologicznych. Dopiero jednak kilka lat później, w czasie zimowej penetracji , a w zasadzie już podczas jej końcowej części, czyli zejścia z ostatniego rejonu badań - zauważyłem wytop. Ten jeden z kilku nowych wykrytych w tym dniu eksploracji powierzchniowej. Jak się później okazało, to było to!
Znów minęło kilka lat, aż wreszcie nadszedł ten decydujący dzień. Dzień odkrycia Jaskini Józefa.
Dzień pierwszy-eksploracyjny.
Odkrycie otworu, eksploracja pierwszych kilku metrów jaskini Józefa.
Jak to mam w zwyczaju, od czasu do czasu, wyruszam na jurę w celach eksploracyjnych. Tym razem moim celem było właśnie to wzgórze, a dokładniej ten kilka lat wcześniej zauważony wytop.
Do masywu dotarłem bez większych problemów. Jednak upływ lat powoduje, że nie mam już tak jak w młodości, na wysokim poziomie rozwiniętej pamięci orientacyjnej. Trafiłem wszak w rejon wytopu, lecz tu nie mogłem określić dokładnie jego położenia. W promieniu 500 metrów teren był podobny , jak tu znaleźć to właściwe miejsce, wcześniej nie oznaczone- ani na mapie, ani w terenie.
W zimie to nie byłby problem. A teraz ani śladu wytopu! Jak pamiętałem wytop zajmował kilka metrów kwadratowych powierzchni , a tu do wyboru mam 25 hektarów podobnego terenu.
Jednak by uzasadnić mój tu pobyt wytypowałem jedno z miejsc, jako to w którym możliwe jest wystąpienie jaskini. Bez wielkiego entuzjazmu, bez żadnych oczekiwań na sukces, rozpocząłem usuwanie pierwszych kilkudziesięciu centymetrów podłoża. Jak to na jurze - trochę darni, trochę drobnych kamyków, tak bez sensu . Już miałem zakończyć tą nierówną walkę, gdy dokopałem się do nieco większego od poprzednich kamieni. Taki ze dwadzieścia kg. Po jego usunięciu moje samopoczucie diametralnie się zmieniło. Okazało się, że od razu otworzyła się jaskinia. Widzę kilka pierwszych, wcale nie wąskich metrów. Poszerzam jeszcze otwór i wchodzę!
Krótka, wlotowa studzienka, jakieś 2 metry głębokości, a dalej szczelina pionowa - szerokości około 0,5m. Stoję nad studnią i badam jej parametry wrzucając kamyki do otchłani. Pierwsze 15 metrów szczeliny - studni są widoczne. Dopiero później, za zwężeniem jest to coś, co wybadały spadające kamienie.
Spadający kamień po przebyciu zwężenia odbija się jeszcze kilka razy od ścian niewidocznej studni i spada na jej dno, czasami jeszcze słychać jego turlanie się po pochylni poniżej dna studni. Przy niektórych rzutach kamień po pokonaniu przewężenia nie odbijał się od ścian studni, lecz wprowadzającym we mnie euforię, krótkim swobodnym lotem uderzał w dno studni. To było to.
„Osobiście jest mi tylko żal, że kolejny już raz nie udało się wbicie spitów – umożliwiających eksplorację głębokich studni. No cóż, może następnym razem…” Tak pisałem - blisko dwadzieścia lat temu wstecz - kończąc dokumentacje jaskini Błotnej , którą miałem przyjemność odkryć wyeksplorować i opisać (Zacisk nr 8 Bielsko - Biała 1989).
Ten następny raz, to jak się okazuje będzie jaskinia Józefa. Bez wbicia spitów nie ma możliwości dalszej eksploracji.
W moim życiu , jak to w życiu, porażki przychodzą same. Na sukcesy i zwycięstwa trzeba ciężko pracować, a tu taki fart. Bez wysiłku, tak jakoś nienormalnie- jaskinia…
Jaskini nadałem nazwę….. Jaskinia Józefa od imienia niedawno zmarłego mojego ojca, w hołdzie dla niego.
Adam Sanak.