dyskusje grotołazów
Idź do wątku: <---->
Akcja: ForaWątkiNowy wątekSzukajZaloguj
Idź do strony:  <--12
Bieżąca strona:2 z 2
Re: wychodzenie w przyrządach
Autor: quazz (IP zapamiętane)
Data: 11 Jan 2005 - 11:39:05

widzialem pare osob ktorzy przy wychodzeniu nic nie dopinali

Re: wychodzenie w przyrządach
Autor: Nemo_666 (IP zapamiętane)
Data: 11 Jan 2005 - 12:02:59

A ja widziałem takiego, co w ogóle nie wpinał nic w linę, tylko darł na gołych rękach, a potem stanął okrakiem nad studnią i na bułach wyciągnął uczepioną końca liny swoją dziewczynę ;)

A na poważnie, radzę lonża traktować poważnie. W końcu 3 metry porządnej dynamicznej liny (i nie połówkowej, albo bliźniaczej) nie kosztuje fortunę. Lonża jest kluczowym fragmentem układu, którym się asekurujemy. W niektórych sytuacjach (np odpadnięcie z trawersu) musi zamotyzować dużą siłę, tak, aby nie złamało nam kręgosłupa, a dodatkowo w jaskini jest narażona na dodatkowe uszkodzenia takie jak przetarcie czy brud dostający się do środka.
Nie ma co sugerować się, że wystarczy tasiemka (bo petzl robi model Energica); Petzl'owy lonż jest tak zeszyty, że przy dużej sile pruje się odpowiednio amortyzując siłę.

Re: wychodzenie w przyrządach
Autor: kempek (IP zapamiętane)
Data: 11 Jan 2005 - 12:08:22

nemo: maly anex: wlasnie polowka, a nie pojedyncza - chodzi o impact force w przypadku odpadniecia.

Re: wychodzenie w przyrządach
Autor: (IP zapamiętane)
Data: 11 Jan 2005 - 12:09:57

Cała sprawa dopinania się płanietą do uprzęży wzięła się z zasady 2 punktów. Chodzi o to aby zawsze (są małe wyjątki) wisząc na linie być wpiętym dwoma przyrządami i tak w przepince zanim zaczniesz cokolwiek robić ze sprzętem wpinasz ląże do punktu a potem po kolei przepinasz przyrządy i mkniesz dalej (nie istotne czy w górę czy w dół) zauważ, że jeśli nie stosujesz połączenia poignee - uprząż to podchodząc wisisz tylko na crollu a ewentualna awaria crolla (zabłocenie, które powoduje obsówanie się go na linie, awaria sprężynki i język nie dociska, czy też przetarcie okładki) spowoduje, że zawiśniemy tylko na rękach czymanych na poignee a jeśli nam się ześlizgną to nie wieżę w to aby nam się udało zawisnąć w stópce, jeśli nawet to i tak głową w dół i mało jesteśmy w tym stanie zdziałać.
Może znów zboczę z tematu ale wydaje mi się, że to nie jest dobrze uczyć się tego sportu z internetu czy z książek, zapraszam na kurs, w Częstochowie działa klub jaskiniowy nawet znam tam kilka osób. Trochę na pewno kosztuje ale z reguły kwota jest rozłożona na raty można się dużo nauczyć fajnych patentów i w miłej atmosferze. Przynajmniej u nas w Krakowie nie słyszałem aby kursant narzekał na kurs i atmosferę kursu. Ogólnie jest miło, przyjemnie, sporo się można nauczyć i w perspektywie otwiera się droga na wyjazdy w Tatry i za granicę do naprawde fajnych jaskiń.

Re: wychodzenie w przyrządach
Autor: (IP zapamiętane)
Data: 11 Jan 2005 - 12:20:29

grotołaz? Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Ale kto normalny nie wpina poingnee do longe lub
> jakiejś tam tasiemki?
>


Nie ma co używać takich w sumie obraźliwych słów, to forum i tak jest przesiąknięte agresją.
Gość się uczy i nie wie co i jak, ktoś mu tak pokazał to tak działa.
Szkoda tylko, że jednak bez przeszkolenia chodzą ludzie do pionowych jaskiń bo może się to źle dla nich skończyć.

Re: wychodzenie w przyrządach
Autor: Bisiu (IP zapamiętane)
Data: 14 Jan 2005 - 23:43:53

Na przykład ja. Do poignee mam na stałe dopięte auto z linki (nie tasiemki), które poprzez rapida wpinam w deltę. Ma to swoje zalety: po pierwsze szybciej idzie zakładanie sprzętu na siebie, bo nie trzeba rozpinać delty (nie zapomnisz o jej zakręceniu); po drugie łatwiej jest w razie czego założyć sprzęt do wychodzenia wisząc na linie; po trzecie masz wolnego całego lonża więc jedno uszko wykorzystujesz na przepinkach a do drugiego możesz coś przypiąć np. worek; po czwarte przy używaniu delty trójkątnej masz w niej trochę więcej miejsca - ale to już odczucie subiektywne. Ma to też swoje wady - dodatkowy kawałek metalu do wyniesienia, który teoretycznie może ulec uszkodzeniu, choć o takim przypadku nie słyszałem :)
Zamiast crolla używam dreslera jako przyżąd piersiowy i kostkowy - ma to też pewne zalety; dreslera, podobnie jak poignee można stosować w sytuacjach awaryjnych do ratownictwa. Podobnie jak Cieski do rolki używam tylko jednego karabinka. O shuncie nie piszę bo to podstawa :)

Natomiast i tak każdy prędzej czy później dopracuje sobie jakiś patent, którego będzie używał. Według mnie lepiej jest mieć osobne auto do poignee, o tak dobranej w czasie używania długości, aby przy wychodzeniu na samej poignee zbytnio się nie męczyć. Z reguły lonża jest za długa lub za krótka. W pierwszym przypadku trzeba podskakiwać żeby złapać poignee, w drugim trzeba z konieczności wychodzić drobnymi kroczkami :)

Re: wychodzenie w przyrządach
Autor: (IP zapamiętane)
Data: 16 Jan 2005 - 20:16:58

Bisiu Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Na przykład ja. Do poignee mam na stałe dopięte
> auto z linki (nie tasiemki), które poprzez rapida
> wpinam w deltę. (....)
> (....) wady - dodatkowy kawałek metalu do wyniesienia,
> który teoretycznie może ulec uszkodzeniu, choć o
> takim przypadku nie słyszałem
> zbytnio się nie męczyć. Z reguły lonża jest za
> długa lub za krótka. W pierwszym przypadku trzeba
> podskakiwać żeby złapać poignee, w drugim trzeba z
> konieczności wychodzić drobnymi kroczkami


A ja używam taśmy która na połączeniu z uprzężaą ma trochę większe ucho tak aby można było przełożyć całą poignee i zrobić główkę skowronka

Idź do strony:  <--12
Bieżąca strona:2 z 2


Akcja: ForaWątkiSzukajZaloguj
Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum.
This forum powered by Phorum.

rss