Re: Łubudubu, niech żyje nam...
Autor: ~dbart (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 20 Dec 2004 - 16:15:07
Nie, nie i jeszcze raz nie. Jeśli chodzi o kluby "jaskiniowe" taki wariant przetrwały by jak sądzę wszystkie co do jednego. To nie wspinaczka, tutaj chodzi się generalnie grupowo. Niezbędny jest wspólny magazyn (choć teorestycznie dziś każdy może mieć w domu 200 m sznurka i pęk karabinków, ale to po prostu logistycznie nie ma sensu i kosztuje drożej niż skałdki klubowe). Potrzebni są ludzie, towarzystwo, dla młodszych autorytety, dla wszystkich kompani do opowieści przy piwie i potrzeba wspólnoty. To wszystko dają właśnie kluby. Tego się w wariancie wolnościowo indywidualnym nie zrealizuje. Spowodowałoby to, tylko, co słusznie Jacooś zauważył tylko poważne straty w możliwościach działania i podejmowania inicjatyw.
Prawda jest taka, że kontakt poszczególnych "szregowych" klubowiczów z PZA i sprawami przezeń załatwianymi jest bardzo nikły. Sprawy na linii kluby PZA, TPN załatwiane są tylko przez kilka osób z zarządów. Klubowicze chcą przynależeć do konkretnej identyfikowalnej grupy, z którą mogą działać i od której wymagać. Przepisanie ich wszystkich do Jakiejś narodowej federacji i puszczenie samopas, to po prostu abstrakcja.